Cztery Pory Roku w Cztery Miesiące – Odcinek 1

01
Otrzymałeś to życie, ponieważ jesteś wystarczająco silny, aby żyć.
– Autor Nieznany
Knivskjellodden – Russenes
17 Maj 2017 – 22 Maj 2017
6 Dni
120 km (+ 10 km autobusem)
TOTAL: 120 km
17 Maj 2017 (Środa) – przy szlaku E1, ok. 3 km od Knivskjellodden
Dystans: 12.4 km

Wyprawy mają to do siebie, że zaczynają się od mniejszych lub większych niepowodzeń. I tak było w naszym przypadku. Po przybyciu do Honningsvåg nie zrobiliśmy od razu zakupów jedzeniowych, gdyż stwierdziliśmy, że zrobimy to następnego dnia rano, na spokojnie. Niestety okazało się, że następnego dnia było święto narodowe, w związku z czym wszystko było pozamykane: sklepy, informacja turystyczna, nawet autobusy nie kursowały. Naszym ratunkiem była stacja benzynowa – jedyny otwarty serwis, który posłużył nam jako punkt informacyjny, zaopatrzeniowy i jadłodajnia. Później okazało się, że ten „pech-nie-tego-dnia” towarzyszył nam w zasadzie do końca wyprawy.

Nie mogliśmy liczyć na autobus, czekanie do następnego dnia nie było opcją, ruszyliśmy więc w kierunku Nordkappu. Pogoda nam sprzyjała, było chłodno, ale bezchmurnie i słonecznie, więc perspektywa nadprogramowego, długiego spaceru nie wydawała się taka straszna. Spróbowaliśmy jednak naszego szczęścia i po którymś podejściu, udało nam się zatrzymać auto. W kilkadziesiąt minut byliśmy na parkingu, skąd wychodził szlak w kierunku Knivskjellodden.

W drodze na Knivskjellodden
W drodze do Knivskjellodden

Cały czas z lekkim niedowierzaniem patrzyliśmy na te ilości śniegu wokoło nas. Mimo że ścieżka była przykryta ponad metrową warstwą śniegu, to podjęliśmy wyzwanie i rozpoczęliśmy marsz. Szło się w miarę dobrze, powoli, ale do przodu. Przepiękna pogoda dodawała energii. Na przylądku Knivskjellodden zatrzymaliśmy się na obiad i po krótkim postoju rozpoczęliśmy nasza właściwą wędrówkę, na południe. Wieczorem zaczęło się chmurzyć, ale zdołaliśmy rozbić namiot przed pierwszymi kroplami deszczu.

18 Maj 2017 (Czwartek) – przy szlaku E1, ok. 3 km od drogi E69
Dystans: 24.3 km

Kolejnego dnia pogoda się zmieniła i musieliśmy iść po śniegu w deszczu i pod wiatr. No i pod górkę. Wymęczyło nas to do tego stopnia, że część trasy przeszliśmy wzdłuż drogi. Było jeszcze przed sezonem, więc ruch samochodowy był znikomy. Przed wieczorem weszliśmy z powrotem na ścieżkę i nocowaliśmy na kawałku ziemi nieprzykrytym śniegiem.

Nocleg pośród śniegów
Nocleg pośród śniegów
19 Maj 2017 (Piątek) – przy drodze E69, ok. 4-5km za tunelem Nordkapp
Dystans: 19.3 km

Obudziliśmy się w gęstej mgle, która razem ze śniegiem zlewała się w jedną całość. Niemożliwym było odróżnić kontury, jedynie czuliśmy, że idziemy z górki, bądź pod górkę. Bez nawigacji szybko byśmy się pogubili i chodzili w kółko. Powoli i ostrożnie zaczęliśmy zejście w dół, mgła ustępowała i w końcu się przejaśniło, a my dotarliśmy do drogi, którą podążyliśmy w kierunku tunelu.

Przejścia przez Nordkapp tunel nie wspominamy dobrze, była to dla nas męczarnia. 6780 metrów, z których każdy metr dał nam w kość. Początek był łatwy, bo z górki, ale potem 4 kilometry równo pod górę. Mozolna praca.

Wędrówka przez Nordkapp tunel

Ciemno i głośno od przejeżdżających aut. Na ścianie wymalowane były oznaczenia długości tunelu co każde dwa metry. Przypominało to nam na każdym kroku, jak mało przeszliśmy i ile jeszcze przed nami. Pokonywaliśmy kolejne metry w zastraszająco żółwim tempie, a grzaliśmy i męczyliśmy się niemiłosiernie. W końcu jednak ujrzeliśmy światło dzienne. Po wyjściu z tunelu ukryliśmy się w budce telefonicznej, aby trochę ochłonąć i żeby nas nie przewiało. To w tym momencie doszliśmy do wniosku, że mamy przeładowane plecaki i coś musimy z tym zrobić, bo po prostu będzie nam za ciężko i ni będziemy mieli przyjemności z wędrowania.

Tego dnia nie uszliśmy już dużo więcej, rozbiliśmy się nad fjordem. Marcin źle się czuł, miał drgawki i po raz pierwszy zakwestionował celowość naszej wyprawy. że to nie na jego siły, że jest za stary, że chyba powinien jednak kapcie na nogi założyć i w domu zostać, że wszystko go boli, skurcze go łapią i jest niedojedzony, i że w ogóle to nie ma sensu

Zaaplikował tabletki na przeziębienie i zasnął natychmiast wyczerpany. Na szczęście długi i mocny sen zregenerował jego siły i rano mogliśmy ruszać dalej. Jak postanowiliśmy szliśmy dalej wzdłuż dróg, zamiast podążać ścieżką, bo za dużo było śniegu i nie dało się iść. To znaczy jeszcze może na tym etapie dałoby się iść, gdyż śnieg był dość zbity, ale zajęłoby to zbyt dużo czasu i odebrałoby nam resztki sił i ochotę do dalszego marszu.

20 Maj 2017 (Sobota) – gdzieś przy drodze E69
Dystans: 23.7 km

Jak postanowiliśmy, szliśmy dalej wzdłuż dróg, zamiast podążać ścieżką, bo za dużo było śniegu i nie dało się iść. To znaczy, jeszcze może na tym etapie dałoby się iść, gdyż śnieg był dość zbity, ale zajęłoby to zbyt dużo czasu i odebrałoby nam resztki sił i ochotę do dalszego marszu.

Zatrzymaliśmy się na obiad przy strumyku. Jako że słoneczko ładnie przyświecało, wykorzystaliśmy ten czas na wystawienie nóg z butów. Podczas gdy przygotowywaliśmy się do obiadu, z pobliskich domków letniskowych podszedł do nas pan i zagadał nas o naszym wędrowaniu. Zaprosił nas również na kawę do siebie do domku. Z chęcią przystaliśmy na jego ofertę. Skończyliśmy obiad w spokoju i udaliśmy się na kawę. Jakaż miła niespodzianka, kawy to już od kilku dni nie widzieliśmy, tym bardziej nie siedzieliśmy na krzesłach, przy stoliku. Przyjemnie się zrobiło, pogawędziliśmy sobie trochę i ruszyliśmy dalej.  Świat z perspektywy dwóch nóg jest taki duży — idziesz, idziesz, a pokonałeś tak niewielki dystans i wciąż tyle przed tobą.

21 Maj 2017 (Niedziela) – przy drodze E69, kilka kilometrów przed tunelem
Dystans: 25.3 km

Podążaliśmy dalej wzdłuż fjordów w kierunku Russenes, naszego pierwszego stopu. Maszerowanie wzdłuż fjordów ma swoje zalety i wady. Z jednej strony są piękne widoki ośnieżonych gór wyrastających wprost z ciemnoniebieskiej i niesamowicie czystej wody. Z drugiej strony nadrabia się trochę kilometrów, gdyż droga prowadzi tuż przy linii brzegowej i mimo że z mapy nie wygląda daleko, i ten drugi brzeg jest w zasięgu wzroku, to idzie się i idzie.

Rozmowy o jedzeniu — sytuacje, w których się znajdujemy, zmieniają nasz punkt widzenia i nasze marzenia; jeszcze dwa miesiące temu na zwykłą kanapkę z serem patrzeliśmy obojętnie, a dziś to nasze największe pragnienie.

22-23 Maj 2017 (Poniedziałek-Wtorek) – Russenes Camping
Dystans: 15 km + ok. 10 km autobusem

Ostatnie kilkanaście kilometrów chcieliśmy podjechać, jako że nie mieliśmy już jedzenia, starczyło tylko na lekkie śniadanie. Nie mieliśmy szczęścia na stopa, ale udało nam się w końcu trafić na lokalny autobus. Uradowani dojechaliśmy do Russenes. Po napełnieniu brzuszków odebraliśmy naszą pierwszą paczkę, która czekała tu na nas od kilku dni. Potem udaliśmy się na kemping. Doprowadziliśmy się do porządku, zrobiliśmy pranie i mogliśmy wieczorem odpoczywać i nadrabiać stracone kalorie. Przez cały pobyt na kempingu wiał silny wiatr, padał albo śnieg, albo śnieg z deszczem i było bardzo zimno.

Przejrzeliśmy jeszcze raz nasz ekwipunek, którego było zdecydowanie za dużo. Ile to razy słyszeliśmy o ludziach wyruszających na podobne wyprawy i po paru dniach wyrzucających niepotrzebne rzeczy z plecaków. Dopadło to i nas. Przygotowaliśmy dwie paczki, jedną wysłaliśmy do Polski z rzeczami, bez których mogliśmy się obejść. Drugą z rzeczami nieprzydatnymi w tym momencie (ze względu na zmianę trasy i pogodę) wysłaliśmy dalej na trasę, do Abisko w Szwecji, abyśmy mogli ją odebrać później, gdy już nie będzie tyle śniegu. Uradowani, że naszą pierwszą paczkę z zaopatrzeniem odebraliśmy bez problemu, nie podejrzewaliśmy, że możemy mieć więcej kłopotów z paczkami. Nie wiedzieliśmy jednak, co nas czeka.

Drugiego dnia na campingu spotkaliśmy Bena z Niemiec, z którym przegadaliśmy cały wieczór.

Przysypane śniegiem namioty na kempingu w Russenes