Cztery Pory Roku w Cztery Miesiące – Odcinek 2

02
Kiedy pragniemy życia bez trudności, przypomnij nam, że dęby rosną mocne przy silnych wiatrach, a diamenty tworzą się pod naciskiem.
– Peter Marshall
Russenes – Alta
24 Maj 2017 – 28 Maj 2017
5 Dni
134 km
TOTAL: 254 km
24 Maj 2017 (Środa) – przy drodze E6 do Alty
Dystans: 29.3 km

Wychodzenie na trasę z kempingu ma niewątpliwą zaletę, można na spokojnie się spakować i zjeść śniadanie poza namiotem. Na nowo musieliśmy opracować system pakowania plecaków, gdyż teraz mieliśmy mniej sprzętu a więcej jedzenia. Plecaki ważyły mniej więcej tyle samo, ale tym razem zapakowane były „dobrym” bagażem, którego będzie stopniowo ubywać.

Zaczęliśmy nasz marsz do Alty. Ze względu na panujące warunki zimowe postanowiliśmy jeszcze ten etap przejść wzdłuż dróg i obserwować co się dzieje. Musieliśmy się przygotować na większy ruch samochodowy z każdym kilometrem. Szliśmy powoli, aby nabrać rytmu, krok za krokiem wzdłuż szarych poboczy. Nastąpiła zmiana scenerii, odeszliśmy od fjordów i weszliśmy głębiej w ląd. Szliśmy doliną, a wokół wszystko było w śniegu, tylko szare pasma dróg odznaczały się na białym tle. Jako że łatwiejszy dostęp był do śniegu niż do wody, to przerwy na kawę i obiad zajmowały nam trochę więcej czasu, gdyż musieliśmy najpierw stopić śnieg. Jednak warto było czekać, bo śniegowa kawa jest pyszna :)

Topienie śniegu przed przygotowaniem obiadu
Topienie śniegu przed przygotowaniem obiadu

Wieczorami szukaliśmy kawałka ziemi przy drodze, nieprzykrytego śniegiem i rozbijaliśmy obóz. Zazwyczaj zdążaliśmy rozbić namiot, zanim zaczął padać śnieg. A popadywał często wieczorami i w nocy. Rankiem natomiast zwijaliśmy się na mokro i szliśmy w padającym śniegu bądź śniego-deszczu. W połowie dnia najczęściej rozpogadzało się i popołudniami mogliśmy cieszyć się słonkiem.

25 Maj 2017 (Czwartek)– przy drodze E6, Finnmarksvidda plateau
Dystans: 29.3 km

Kilkadziesiąt kilometrów przed Altą weszliśmy na wypłaszczenie i był to dla nas najtrudniejszy odcinek tego etapu. Drogą przez piękny wąwóz wspięliśmy się na ok. 500 m n.p.m i wyszliśmy na plateau — kawał odsłoniętego terenu, gdzie wiatr hulał pełną siłą, nie mając żadnych przeszkód. A przed nami widzieliśmy kilometry prostej drogi. Na początek mieliśmy wiatr w plecy, więc szło się dobrze, ale czuliśmy przenikające zimno. Przy rozstawianiu namiotu palce marzły, a wiejący wiatr zabierał wszelkie ciepło z namiotu. Nawet długopis słabo pisał, bo tusz zamarzał.

Finnmarksvidda plateau, Norwegia
Finnmarksvidda plateau, Norwegia
26 Maj 2017 (Piątek) – przy drodze E6, ok. 35 km przed Alta
Dystans: 19.5 km

Rankiem ciężko było wstać z cieplutkiego śpiworka i wyjść na zimno, ale pozostanie w namiocie nic by nie dało, bo i tak było zimno. Szliśmy najpierw z wiatrem, ale jak droga zaczęła się wić, to wiatr atakował nas z różnych stron. Nie było się za bardzo gdzie schować, schodziliśmy więc ze skarpy i siadaliśmy na poboczu na chwilkę, by coś przekąsić, na dłuższy postój nie mieliśmy ochoty. Na jednej z takich krótkich przerw zatrzymał się przy nas rowerzysta ze Szwecji i chwilkę pogadaliśmy. Miło było wiedzieć, że nie tylko my zmagamy się z tym zimnem i wiatrem.

Za każdym zakrętem, czy lekkim wzniesieniem myśleliśmy, że to już koniec tego wypłaszczenia i zaczniemy schodzić, ale próżne nasze nadzieje.

27 Maj 2017 (Sobota) – Alta Solvang Camping
Dystans: 33.7 km

Dopiero po dwóch dniach zaczęliśmy schodzić w dolinę. Pogoda była przepiękna, słońce świeciło, było zimno, ale wiatr nie był już tak dokuczliwy. Wkrótce dotarliśmy do fjordu i do miasteczka. Jako że dobrze się szło i do kempingu zostało niewiele, postanowiliśmy przyspieszyć kroku i dotrzeć tam jeszcze tego samego dnia.

Jeden kemping ominęliśmy, kierując się na inny zlokalizowany bliżej centrum miasta. Ku naszemu zdziwieniu był on jednak zamknięty, zamknięty w sensie na zawsze. Widocznie komuś opłacało się sprzedać teren na działki budowlane, tak to przynajmniej wyglądało. Usiedliśmy na przystanku autobusowym i sprawdzaliśmy nasze opcje, czy iść dalej, czy wracać się i co robić. Sprawa komplikowała się dodatkowo, gdyż nazajutrz była niedziela, czyli pozamykane sklepy i brak możliwości większego zaopatrzenia.

Postanowiliśmy się cofnąć ok. 4 km do kempingu poza miastem, który wcześniej mijaliśmy. Nawet nie wzięliśmy pod uwagę, że on też może być zamknięty. No ale niestety był zamknięty, tym razem z powodu terminu, było jeszcze przed sezonem. Miał się otworzyć dopiero za kilka dni. Opuściliśmy bezradnie ręce. Mieliśmy nadzieję na kąpiel i odpoczynek, a tu chodzimy to w tę to z powrotem i nic. W jednym z budynków kempingowych kręcili się ludzie, przygotowując salę na większą imprezę. To od nich dowiedzieliśmy się co się dzieje, poprosiliśmy o wodę i pozwolenie na przenocowanie. Przy kolacji w świetle zachodzącego słońca przedyskutowaliśmy nasze opcje.

28-29 Maj 2017 (Niedziela-Poniedziałek) – Camp Alta AS
Dystans: 22.5 km

Postanowiliśmy zostać w Alta, ale przenieść się na kemping z drugiej strony miasta, wpierw jednak upewniając się, że jest on otwarty.

Ranem, w niedzielę udaliśmy się do miasta, zaszliśmy na stację benzynową na kawę. Wypatrzyliśmy również, że zamiast iść przez miasto, możemy pójść ścieżką wzdłuż rzeki. Zaczęło sobie popadywać coraz mocniej. Ścieżka była w dobrym stanie, trochę tylko śniegu leżało, więcej błota. Z przyjemnością jednak odpoczęliśmy sobie od drogi. Doszliśmy do kempingu i od razu zapłaciliśmy za dwie noce. Doprowadziliśmy się do porządku, zrobiliśmy pranie, podjedliśmy trochę, zrobiliśmy zaopatrzenie, no i co najważniejsze załatwiliśmy sprawę mojego wylotu do Anglii.

I tak siedząc sobie w ciepłej kuchni, patrzyliśmy przez okno na padający śnieg. Wiosno, gdzie jesteś?