Jeden dzień w Kuala Lumpur

Po długim locie i kilku nieprzespanych nocach oboje byliśmy bardzo zmęczeni. Marcin spał do 12 i wstał tylko dlatego, że go obudziłam. Nasz host Alexander dołączył do nas i zabrał nas do pobliskiej lokalnej restauracji indyjskiej, dla niego to był czas przerwy obiadowej, a dla nas dopiero śniadanie. Spędziliśmy miło czas, rozmawiając i poznając nasze kultury. Po pysznym posiłku Alexander wrócił do pracy, a my wyruszyliśmy na zwiedzanie miasta.

Poruszanie się transportem publicznym w KL jest bardzo łatwe. Zamiast biletów potrzebne są żetony albo karty wielokrotnego użytku. Wszystkie stacje są dobrze oznaczone, więc nigdy nie mieliśmy problemu z poruszaniem się po mieście.

Kiedy opuściliśmy restaurację, zaczęło mocno padać, taka porządna ulewa. Byliśmy wdzięczni, że w Malezji wiele chodników ma zadaszenie. Służy to dwóm celom: w zimie chroni przed deszczem, a w lecie przed palącym słońcem. Jednakże, kiedy musieliśmy przejść na drugą stronę ulicy, całkiem nas zmoczyło. Gdy dotarliśmy na naszą stację docelową, przestało padać, więc mogliśmy iść na spacer po mieście. Na początek dotarliśmy do placu Merdeka, gdzie Malezja deklarowała swoją niepodległość. Znajduje się tam również imponujący budynek Sultan Abdul Samad, gdzie mieszczą się biura ministerialne. Następnie zobaczyliśmy Jamek Mosque, najstarszy meczet w mieście. Potem przespacerowaliśmy się wzdłuż rzeki i dotarliśmy do Central Market, który wspaniale pokazuje wielorasowy i wielokulturalny charakter miasta. Tam zdecydowaliśmy się zjeść coś lokalnego, gdyż oboje byliśmy już głodni. Wybraliśmy rybę i kurczaka, które były bardzo dobre i bardzo ostre, byliśmy wdzięczni, że pani nalegała na przyniesienie nam wody do picia. Następnie przeszliśmy się wzdłuż ulicy Petaling, znanej jako China Town, gdzie można coś zjeść albo kupić torebki, zegarki, zegarki i jeszcze zegarki, wszystko pochodzenia chińskiego oczywiście:)

Dalej udaliśmy się w kierunku parku Lake Gardens. Na początku nie mogliśmy znaleźć sposobu na przejście na drugą stronę autostrady, a kiedy w końcu się przedostaliśmy, zaczęło lać. Zdecydowaliśmy się przeczekać na przystanku autobusowym, aż trochę przestanie padać. W końcu dotarliśmy do parku. To bardzo ładne miejsce z różnymi atrakcjami, soczystą zielenią dookoła, różnorodnymi ogrodami, sadzawkami i jeziorami. Byliśmy zaskoczeni, że tak mało tam ludzi było.

Opuściliśmy park przez bramę południową I zdecydowaliśmy się odwiedzić Muzeum Narodowe, które znajduje się niedaleko. Mieliśmy tylko jedną godzinę na zwiedzanie przed zamknięciem, więc szybko przejrzeliśmy historię Malezji, począwszy od Ery Kamienia Łupanego i kończąc na czasach współczesnych.

Robiło się już późno, więc zaczęliśmy zmierzać w kierunku Twin Towers. Jako że jeszcze było widno, zaszliśmy do chińskiej restauracji i zjedliśmy noodle. Zajęło to nam trochę czasu, ponieważ po raz pierwszy jedliśmy posiłek przy użyciu tylko pałeczek, dobrze, że nie byliśmy aż tak bardzo głodni. Zanim zjedliśmy, zrobiło się ciemno, więc udaliśmy się pod wieże Petronas, aby zobaczyć je nocą. Niestety padał ulewny deszcz. Czekaliśmy trochę pod zadaszeniem, ale pogoda się nie poprawiała. Przygotowałam więc aparat i odważyliśmy się wyjść na deszcz. Szybko dotarliśmy do najlepszego punktu widokowego, tuż za fontannami i zrobiliśmy szybką sesję fotograficzną. Wieże Petronas wyglądają naprawdę dobrze nocą, gdy zapalone są wszystkie światła. Z architektonicznego punktu widzenia są imponującym dziełem.

Nadszedł czas, aby wrócić do naszego hosta. Dzień, mimo że krótszy niż normalnie, pełen był nowych wrażeń, nowej kultury, nowych smaków, różnorodnych zapachów i różnorodnych roślin. Otworzył się całkiem nowy świat dla naszych zmysłów.