Kornwalia – Dziennik Podróży

DZIEŃ 1. KIERUNEK KORNWALIA


Leicester –>Fiddington (272 km)

Wyprawa do Kornwalii nie była wielkim przedsięwzięciem, ponieważ półwysep ten znajduje się nie aż tak daleko od naszego miejsca zamieszkania. Półwysep jest niewielki dlatego wyprawę zaplanowaliśmy tylko na kilka dni. Postanowiliśmy że wyjedziemy w środę po pracy. Zwolniłam się trochę wcześniej i ruszyliśmy w drogę, dziś tylko trasa dojazdowa. Późnym wieczorem zjechaliśmy na kemping, skąd następnego dnia mieliśmy rozpocząć naszą przygodę.

DZIEŃ 2. WYBRZEŻA KLIFOWE I PIASZCZYSTE PLAŻE CZ. 1


Fiddington –> Tintagel (187 km)

Wyspani czym prędzej wsiedliśmy na motor w poszukiwaniu śniadania. Problemu ze znalezieniem sklepu nie mieliśmy. Gorzej było ze znalezieniem miejsca na piknik. Jak się później okazało zawsze był to nasz problem, gdyż w Kornwalii nie ma specjalnie wyznaczonych miejsc piknikowym, co utrudniło nam trochę sprawę, ale dawaliśmy radę (wykorzystując parkingi, przystanki autobusowe, czy ławeczki w centrum miasteczek).

Klify - Hartland PointZ drogi głównej zjechaliśmy w jakąś boczną, która poprowadziła nas przez Exmoor National Park i oferowała nam strawę dla oczu. Zatrzymywaliśmy się co jakiś czas w punktach widokowych, by pstryknąć fotki. W końcu dotarliśmy do Barnstaple. Od teraz postanowiliśmy jechać bliżej wybrzeża. Obraliśmy sobie za następny przystanek – Hartland Point z latarnią.Pogoda bardzo dopisywała. Miło było wygrzewać się w słoneczku i rozkoszować się widokiem na ocean.

Plaża piaszczysta Sandy Mouth niedaleko BudeDziś zatrzymaliśmy się również na plaży Sandy Mouth niedaleko Stibb. Plaża piaszczysta otoczona wysokimi skałami i klifami jest charakterystyczna dla Kornwalii. Dalej na trasie próbowaliśmy jeszcze znaleźć Devil’s Bellows, ale nam się nie udało. Dotarliśmy do Tintagel – miasteczka z ruinami zamku, gdzie postanowiliśmy się zatrzymać. Po rozłożeniu obozu udaliśmy się na spacer pobliskimi klifami. Wokół spokój, cisza, życie toczyło się jakby wolniej.

DZIEŃ 3. WYBRZEŻA KLIFOWE I PIASZCZYSTE PLAŻE CZ. 2


Tintagel –> St. Just (138 km)

Widok ze szczytu Bedruthan StepsRano chcieliśmy zajrzeć do ruin zamku, w którym urodził się i wychowywał pod okiem Merlina Król Artur. Niestety było jeszcze wcześnie rano, a my nie mieliśmy ochoty czekać 2 godziny tylko po to żeby zobaczyć ruiny, więc ruszyliśmy dalej. Drogą główną przez Wadebridge i Padstow dotarliśmy do Bedruthan Steps i tamtejszej plaży. Na plażę prowadziły strome schody. Sama plaża to jedna z lepszych na której byliśmy. Błękitne wody oceanu oblewały piaski i rozbijały się o skały i formacje skalne „porozrzucane” na plaży. Miło spędziliśmy tam czas.

Następnie dotarliśmy do Newquay, który jest najpopularniejszym ośrodkiem surfingowym na Wyspach Brytyjskich. I rzeczywiście tak było, na plaży aż roiło się od surferów.

Hell's Mouth - niesamowita formacja klifowaMy jako że nie mieliśmy sprzętu ze sobą:) ruszyliśmy dalej. Przez Redruth udalismy się w kierunku Portreath, gdzie zatrzymaliśmy się na plaży. Dzisiejszą atrakcją był również punkt widokowy przy formacji klifowej Hell’s Mouth, która to zrobiła ogromne wrażenie na mnie. Z punktu tego roztaczają się spektakularne widoki. Niedaleko znajduje się Godrevy Point z latarnią na wysepce, która prezentowała się znakomicie na tle ciemnego nieba i wzburzonego oceanu. Naładowani pozytywnie udaliśmy się dalej wybrzeżem przez St. Ives i rozbiliśmy obóz, gdzieś niedaleko St. Just.

DZIEŃ 4. DZIEŃ PEŁEN ATRAKCJI


St. Just –> Pentewan (171 km)

Dzisiejszy dzień obfitował w atrakcje. Już z samego rana udaliśmy się na Land’s End, najbardziej na zachód wysunięty punkt Wielkiej Brytanii. Jest tam całe centrum turystyczne. My na szczęście byliśmy tam wcześnie rano, więc nie było jeszcze tłumów. Przeszliśmy się wzdłuż wybrzeża, pozachwycaliśmy się, zrobiliśmy obowiązkowe zdjęcie przy słynnym drogowskazie i ruszyliśmy dalej.

Minack Open-Air TheatreKolejna atrakcja to Minack Open-Air Theatre, który bardzo utkwił nam w pamięci. To amfiteatr wykuty w skale nad klifem, o który rozbijają się fale oceanu. Bardzo magiczne miejsce, którego atmosfery nie odda żadne zdjęcie, po prostu trzeba to samemu zobaczyć. Polecamy, bo naprawdę warto. W sezonie odbywają się tutaj normalne przedstawienia, swoją drogą musi wyglądać to imponująco.

Dalej udaliśmy się w kierunku Marazion, po drodze odwiedzając kamienny krąg. Tym razem atrakcją był zamek St. Michael’s Mount na wyspie. Bardzo duży i dobrze zachowany zamek. W czasie odpływu odsłania się kamienna ścieżka prowadząca do zamku po dnie zatoki. Gdy poziom wody jest niski, można po prostu przeprawić się pieszo do zamku, brodząc po kolana w wodzie. Niestety zamek w soboty nie jest otwarty, więc nie mogliśmy go zwiedzić.

Kolejną atrakcją był Lizard Point. Ale zanim do niego dotarliśmy, to zatrzymaliśmy się na plaży przy Kynance Cove.

Lizard PointNa plażę trzeba dojść kawałek z parkingu, ale potem można zachwycać się klifami i niesamowitymi widokami na okolicę. Lizard Point to najbardziej na południe wysunięty punkt wyspy. Znajduje się tam najstarsza latarnia naziemna oraz można obserwować lwy morskie wygrzewające się na pobliskich skałach. W miasteczku Lizard po raz pierwszy zjedliśmy Cornish Pasty – czyli lokalne danie przypominające ogromnego pieroga z mięsnym lub warzywnym nadzieniem, które to stało się naszą ulubioną potrawą tej wyprawy.

DZIEŃ 5. EDEN PROJECT


Pentewan –> Leicester (453 km)

Na koniec jeszcze jedna atrakcja – Eden Project, czyli ogród botaniczny stworzony w wyeksploatowanym wyrobisku kaolinu.

Eden Project - Kopuły biomów tropikalnychZgromadzono tu 18 tys. gatunków roślin z kilku stref klimatycznych świata. Zasadniczą jego częścią jest budowla składająca się z przepuszczających światło kopuł. Robi to ogromne wrażenie i naprawdę warto poświęcić trochę czasu aby to zobaczyć. Nam tego dnia niestety padał deszcz ale nie odebrało nam to przyjemności z odwiedzenia tego obiektu.

Potem obraliśmy kierunek na Leicester, przejeżdzając jeszcze przez Dartmoor National Park. Późnym popołudniem dotarliśmy do domu z naładowanymi akumulatorami. Wyprawa bardzo się udała.